Zadziwiające jak szybko w Polsce przybywa specjalistów różnych
dziedzin. Nawiązuję do tego, że kilka dni po deklaracji rządu o przyjęciu dwóch
i pół tysiąca uchodźców z Syrii zaroiło się na polskim internecie wypowiedzi w
tej sprawie.
Większość z nich nie grzeszy
skromnością, a jest wypowiadanych z pozycji pewności, nieomylności i
„wszystkowiedzenia”. Owi „eksperci” wiedzą, co przyniesie taka migracja (islam
i zniszczenie rodzimej kultury) i czym jest (zdradą Polaków z Ukrainy i Rosji,
którym należy się pierwszeństwo w przybyciu do kraju).
Wydawałoby się, że nowe problemy –
a takim jest problem przyjęcia uchodźców z Syrii – są powodem do formułowania ostrożnych
opinii, głębszego rozpoznania sprawy i wypowiadania się raczej powściągliwie. Ależ
gdzie tam! Zaroiło się od „specjalistycznych” wypowiedzi w internecie, radiu i
telewizji. Każdy prześciga się w dobrych radach dla rządu, wie lepiej co należałoby
zrobić. Łącznie z radami, że lepiej byłoby sprowadzić Polaków z Kresów, a nie
jakichś tam obcych z Syrii. Problem w tym, że nigdy dotąd los Polaków z Kresów
nie był aż tak ważny. Nie słyszałem wcześniejszej troski o Kresowiaków ze
strony polityków, którzy dziś tak ochoczo się o nich dopominają.
Zabawnie, ale jednocześnie żałośnie
i przerażająco, brzmi zajadłość chrześcijańskiej części opinii publicznej w
stosunku do chrześcijańskich uchodźców z Syrii, bo to oni wylądowali w Polsce - również w Poznaniu. Czy
Pismo nakazuje miłować tylko „swoich” bliźnich?
Nie jestem specjalistą ani od
problematyki uchodźców, ani od prawa międzynarodowego, ani też od spraw
polityki europejskiej, w wyniku której ci ludzie w Europie się znaleźli. Wiem tylko,
że w Syrii toczy się poważna wojna, giną ludzie – również za swoje chrześcijańskie
przekonania. I pamiętam z historii, jak byli traktowani polscy uchodźcy w XIX
w. i XX w. w innych krajach Europy. Może więc, nim się powie coś ostrego, co
zainteresuje głupawe media, nim powie się coś bezmyślnego, warto sprawie
przyjrzeć się głębiej i dokładniej? Zachęcam do myślenia.
|